Trudna sprawa powiecie. Trudna… zwłaszcza wtedy kiedy bardziej zależy na zdjęciach jego rodzicom niż jemu. Jednym okiem siedzi w komórce, czy w myślach biega z kumplami za piłką, a tu wymyślają mu jakąś sesję. Olek był jednak bardzo otwarty na nasze fotograficzne spotkanie i po prostu chciał mieć fajne, profesjonalne foty. Najbardziej zadowolony był w momencie pojawienia się jego ukochanego psa Yokiego. To wtedy był najmniej spięty i bardzo naturalny. Nasza portretowa sesja zdjęciowa od tego momentu potoczyła się bardzo gładko. Olek był już wyluzowany i zdecydowanie chętniej prezentował się przed moim aparatem. Pomysł z czerwonym filtrem, który zauważył w moim studiu, to była też jego sugestia, więc postanowiliśmy wykorzystać ten pomysł.